W dniach 17-20 czerwca w hali łódzkiego MOSIR-u z udziałem 140 dziewcząt i chłopców odbędzie się XXVII Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży w Gimnastyce Sportowej. Rywalizacja potrwa trzy dni i w niedzielę (20.06) poznamy zwycięzców jej poszczególnych konkurencji.
Relacja online z rywalizacji gimnastyczek i gimnastyków: https://online.itdsport.pl/#/strony/turniej/97
Gimnastyka sportowa jest jedną z najstarszych oraz jedną z najbardziej widowiskowych dyscyplin sportu w programie letnich Igrzysk Olimpijskich (IO). Ponad dwa tysiące lat temu w starożytnej Grecji zajęcia gimnastyczne były centrum kulturalnego ożywienia. Mężczyźni oprócz wykonywania skomplikowanych ewolucji gimnastycznych dążyli do zrozumienia sztuki, muzyki oraz filozofii. Grecy wierzyli w równowagę pomiędzy umysłem a ciałem, której osiągnięcie było możliwe jedynie poprzez połączenie ćwiczeń fizycznych oraz aktywności intelektualnej. Dzisiaj gimnastyka sportowa jest zręcznym połączeniem sportu i sztuki, ale główna idea do dziś pozostała niezmienna. Współczesna gimnastyka sportowa wywodzi się z XIX wieku. W 1881 roku powstała Międzynarodowa Federacja Gimnastyczna (FIG), która zajęła się propagowaniem tej dyscypliny. W 1886 gimnastyka sportowa znalazła się wśród sportów olimpijskich nowożytnych Igrzysk, a w 1903 roku w belgijskim mieście Anvers odbyły się pierwsze gimnastyczne mistrzostwa świata nazwane jako 1-szy Turniej Gimnastyczny. Niegdyś gimnastykę sportową uprawiali wyłącznie mężczyźni. Pierwszy start kobiet w tej dyscyplinie na Igrzyskach Olimpijskich nastąpił dopiero w 1928 roku w Amsterdamie. Obecnie w zawodach gimnastycznych startują zarówno kobiety, jak i mężczyźni, chociaż liczba konkurencji dla zawodników obu płci jest zróżnicowana. Gimnastycy swoje umiejętności prezentują na sześciu przyrządach: plansza ćwiczeń wolnych, koń z łękami, kółka, skok przez stół gimnastyczny, poręcze symetryczne, oraz drążek. Kobiety natomiast występują na czterech przyrządach gimnastycznych i są to: skok przez stół gimnastyczny, poręcze asymetryczne, równoważnia, plansza ćwiczeń wolnych.
Polska gimnastyka na Igrzyskach Olimpijskich wywalczyła do tej pory cztery medale. Pierwszym medalem zdobytym na olimpijskich arenach było srebro Jerzego Jokiela wywalczone w Helsinkach w 1952 roku w ćwiczeniach wolnych. Cztery lata pózniej w australijskim Melbourne nasze Panie w składzie: Helena Rakoczy, Natalia Kot, Dorota Horzonek-Jokiel, Danuta Nowak-Stachow, Barbara Wilk-Ślizowska, Lidia Szczerbińska zdobyły brązowe krążki w drużynowych ćwiczeniach wolnych. Na kolejny medal czekaliśmy 48 lat. W 2000 roku w Sydney Leszek Blanik zdobył brąz w skoku przez konia. Ten sam zawodnik osiem lat pózniej w chińskiej stolicy, Pekinie ponownie stanął na olimpijskim podium, ale nie na jego trzecim stopniu tylko na najwyższym, zostając pierwszym w historii polskim mistrzem olimpijskim w gimnastyce.
Poniżej wywiad przeprowadzony przez Krzysztofa Gostomczyka z najbardziej utytułowanym polskim gimnastykiem, Leszkiem Blanikiem.
Gimnastyk urodzony w Wodzisławiu Śląskim. Absolwent AWFiS Gdańsk. W latach świetności kariery reprezentował KS AZS AWFiS. Osiągnął największe sukcesy w historii polskiej gimnastyki sportowej. Jest jedynym złotym medalistą olimpijskim w tej dyscyplinie. Specjalizował się w skoku, w którym wywalczył również brązowy medal igrzysk w Sydney. Aktualnie prezes Klubu Sportowego AZS AWFiS.
Wielkim osiągnięciem stało się wpisanie skoku o nazwie “blanik” do kanonu skoków gimnastycznych. Jest to skok-przerzut, podwójne salto w przód w pozycji łamanej. To jedyny Polak, którego nazwiskiem nazwano skok.
Od którego roku życia trenował Pan gimnastykę?
– Zaczynałem karierę bardzo późno, bo w wieku 9 lat. Gimnastyka jest natomiast dyscypliną wczesnej specjalizacji. Dzieci zaczynają w dzisiejszych czasach nawet w wieku 4-5 lat. Uprawiałem amatorsko również inne dyscypliny, więc jakieś przygotowanie już miałem.
Jak do tego doszło, że zainteresował się Pan tą dyscypliną?
– Oglądałem Igrzyska Olimpijskie i różne imprezy sportowe w telewizji i widziałem, jak sportowcy po wygranych walkach w szczególności zapaśnicy czy judocy cieszą się, wykonując różne ewolucje np. salta w tył, salta w przód. To mnie zainspirowało i zacząłem to robić w domu. Ojciec zobaczył, że takie elementy na łóżku wykonuje, więc zaprowadził mnie do klubu i tak to się wszystko zaczęło. Bardzo ważnym aspektem było to, że była to dyscyplina olimpijska i indywidualna. Mój ojciec kiedyś trenował piłkę nożną i nie chciał, żebym uczestniczył w grach zespołowych.
Czy w wieku młodzieńczym marzył Pan o sukcesach olimpijskich czy cele były inne?
– Od samego początku nie traktowałem sportu jako przygody, tylko jako narzędzie do osiągnięcia swoich marzeń. W pierwszych latach moją ambicją było zostanie mistrzem świata i być uczestnikiem Igrzysk Olimpijskich. Oczywiście jak przyszły pierwsze sukcesy to tym marzeniem było zdobycie medalu olimpijskiego. Można powiedzieć, że zawsze byłem ukierunkowany, aby osiągnąć jak najwyższy sukces sportowy.
Jakie miał Pan wrażenia po dotarciu na swoje pierwsze igrzyska w Sydney?
– Jadąc na Igrzyska Olimpijskie w Sydney byłem takim czarnym koniem. Miałem już sukcesy na arenie europejskiej i na Pucharach Świata, więc znałem swoją wartość. Marzeniem było, aby nie skończyć na jednym dniu startów. To się udało zrealizować, a sam brązowy medal był na tamten moment dla mnie szczytem możliwości. Musiałem czekać później osiem lat na igrzyska. Do Pekinu jechałem już jako faworyt, bo byłem mistrzem świata i Europy. Odczucie było trochę inne. Satysfakcja z brązowego medalu i szczęście było większe niż ze złotego. Po złoto jechało się już z racji wyników, a w Sydney to było trochę mniej realne marzenie.
Czy igrzyska jako impreza zmieniły się na przestrzeni ośmiu lat?
– Pod względem podejścia sportowców, tego co się dzieje w wiosce olimpijskiej czy na arenach to jest zawsze podobne. Schemat rozgrywania zawodów, uczestnictwa w życiu wioski olimpijskiej jest taki sam. Wspieranie się w obrębie reprezentacji olimpijskiej, misja olimpijska – to wszystko działa podobnie. Marzenia i nadzieje są takie same. Pod względem organizacyjnym było inaczej. W Pekinie było to zrobione z większą “pompą”, natomiast w Sydney było swobodnie. Osobiście bardziej podobało mi się w Sydney, może z racji tego, że w Australii powietrze było trochę inne, a w Pekinie było trochę trudniej. Z racji tego, że jestem astmatykiem to też bardziej mi to przeszkadzało. Odczucia co do samej imprezy były podobne.
Czy czuje się Pan spełniony jako sportowiec?
– Absolutnie czuję się pod względem sportowym spełniony. Myślę, że osiągnąłem więcej niż mogłem sobie wymarzyć i niż zakładano. Jeżeli chodzi o gimnastykę sportową, która jest pod względem powszechności w Polsce i na świecie bardzo rozwiniętą i popularną dyscypliną. To było duże zaskoczenie, że taki wynik udało się osiągnąć. W stu procentach jestem spełniony.
Jak zachęciłby Pan młodzież do uprawiania gimnastyki sportowej?
– Gimnastyka sportowa przeobraża się w taką dyscyplinę rekreacyjną i powszechną. Dzieci bawią się tą dyscypliną sportu. Mamy na uczelni piękny obiekt gimnastyczny, który jest najbardziej nowoczesny w Polsce i jednym z najbardziej nowoczesnych w Europie. Gimnastyka to jest dyscyplina, która wcześnie przygotowuje dziecko również do innych dyscyplin sportowych, ale wpływa też na gibkość, koordynację ruchową, siłę specjalistyczną. Jest podstawową dyscypliną w rozwoju psychofizycznym dziecka. Niekoniecznie jako sport kwalifikowany, ale jako sport powszechny jest szalenie ważna w rozwoju dziecka.